Kolejarz i Hetman - dwie porażki, których być nie powinno oraz utracone w ostatnich sekundach zwycięstwo z Sazanem - to symbol utraconych szans w tym sezonie. Gdyby udało się pokonać wszystkie trzy ekipy, to nawet mimo porażek z wyraźnie będącymi poza naszym zasięgiem TMRF-u oraz Victorii Rąbień, rundę kończylibyśmy na drugim miejscu z trzypunktową stratą do lidera. Niestety, gdybaniem się meczów nie wygrywa i zimę spędzamy na szóstym miejscu w ośmiodrużynowej stawce.
Istotnym czynnikiem wpływającym na wyniki drużyny było niewątpliwie bardzo późne zaangażowanie nowego szkoleniowca. Pan Tadeusz Świech miał raptem dwa sparingi na zorientowanie się w możliwościach poszczególnych zawodników. W pierwszych dwóch umówionych sparingach, drużynę zestawiał kierownik drużyny, stawiając bardziej na szeroki przegląd kadr, niż na ćwiczenie konkretnych zagrań. W rezultacie, cała runda zeszła trenerowi na układaniu drużyny.
W bramce broniącemu wiosną Łukaszowi Bence przybył nowy konkurent w postaci byłego reprezentanta Polski U-18, Piotra Wołczyńskiego, który zagrał w większości meczów jesienią. O obsadę tej pozycji nie musimy się martwić, w wypadkach absencji Piotra, Łukasz radził sobie bez zarzutu.
W linii defensywnej trener z miejsca postawił na Wojciecha Litkowskiego i Pawła Kałkę w środku obrony, w razie absencji Pawła, zastępował go Maciej Wojciechowski. Ogromnym problemem było natomiast obsadzenie boków obrony, poszczególni kandydaci byli albo zbyt mało skoncentrowani, albo źle przygotowani, lub też rezygnowali ze współpracy. Występy Michała Franca na tej pozycji zubożały nasz potencjał ofensywny, toteż w toku rozgrywek ostatecznie jedną flankę obsadził Dawid Wolniak, natomiast na drugiej zameldował się wyciągnięty z gabinetów dyrektorskich Bartosz Goździk.
Czteroosobowy blok pomocy również podlegał eksperymentom. Od początku pewne miejsce mieli tu: Sławomir Woźniakowski oraz powracający Michał Hajkowski. W drugim meczu doszedł Dominik Fijałkowski, który już u kolejnego trenera uzyskał opinię zawodnika, który powinien grać zdecydowanie wyżej. Próbowani tu Michał Bojanowski i Grzegorz Karasiński ostatecznie znaleźli miejsce gdzie indziej. W końcowej fazie rundy, kwartet uzupełnił wspomniany już Franc i ten układ: Woźniakowski, Fijałkowski, Hajkowski, Franc, wydaje się najlepszym możliwym ustawieniem tej formacji.
Atak podlegał dużym zmianom. Rundę rozpoczynali: Czesław Karłat i Kamil Bogusiak, z tym, że ten drugi poprzestał na raptem dwóch meczach. Z przodu próbowani byli Damian Łągiewczyk i dołączający pod koniec rundy Dariusz Lisowski, ale ostatecznie największe szanse na grę wiosną mają przesunięci z linii pomocy Bojanowski i Karasiński. W roli jokera natomiast odnalazł się doświadczony Karłat.
Reasumując: połączenie dwóch w zasadzie hermetycznych grup, jakimi były "Stara Victoria" oraz "FC Stoki" rozpoczęło się zbyt późno, żeby od razu wszystko zaskoczyło. Wybuchowy temperament trenera spowodował odsiew mniej odpornych na taki stan rzeczy zawodników, niemniej jednak ci, co pozostali, w ostatnich meczach rundy, począwszy od wyjazdu do Ciężkowa na mecz z Sazanem udowodnili, że wiosną mogą być groźni dla wszystkich. Pytanie tylko, czy skład i sztab szkoleniowy (ze względów pozasportowych - dzieci, praca) się utrzymają. Odpowiedź poznamy prawdopodobnie w lutym, na początku przygotowań.